27.10.23

Rozmowa w lesie – relacja z interwencji #01

Czas czytania: 2 minut czytania Tagi: granica interwencje

– Jak dobrze, że przyszłyście! Na pewno nikt was nie śledził? Przeszliśmy od rana 30 kilometrów… Wszystko w porządku, po prostu jesteśmy zmęczeni – mówi w imieniu grupy Syryjczyków Ahmed (imię zmienione), dwudziestoparoletni mężczyzna, którego poznajemy podczas interwencji humanitarnej.

– Przez płot przeszliśmy z samego rana, to nic trudnego: mieliśmy lewarek i rozgięliśmy przęsła. Bardziej baliśmy się przechodzenia przez rzeki, ale na szczęście było płytko. Przemoczyliśmy tylko buty i spodnie.

– Macie wodę? O, jak dobrze! Od kilku dni piliśmy tylko brudną wodę z rzek i bagien – opowiada Ahmed i dodaje: – Zupa jest pyszna, ale mój kolega mówi, że nie możemy zjeść za dużo na raz, bo od trzech dni nic nie jedliśmy.

–  Poznaliśmy się w Mińsku, ale wszyscy jesteśmy z Damaszku. Po wojnie nie da się tam żyć – wyjaśnia.

–  Najstarszy z nas ma 27 lat. Pozwólcie, że nas przedstawię: to jest były biznesmen, to student zarządzania, student prawa, student medycyny, a ja studiowałem księgowość.

– Tkwimy w tym lesie, pomiędzy granicami, już od miesiąca. Nie mamy dostępu do wody pitnej ani do jedzenia. No i ciągle obrywamy od mundurowych, raz po jednej a raz po drugiej stronie granicy.

– Tych trzech złapali wasi żołnierze. Czy poprosili o ochronę? Dajcie spokój, przecież z nimi się nie da rozmawiać – Ahmed tłumaczy relacje swoich kolegów z arabskiego na angielski.

– Żołnierze łapią cię, coś krzyczą, biją, powalają na ziemię, krępują ręce na plecach, przygniatają butem twarz do ziemi. A potem wrzucają na pakę ciężarówki i wyrzucają za płot.

–  Ale to nic w porównaniu z tym, jak Białorusini znęcają się nad nami – podkreśla Ahmed.

– Białorusini używają broni, choć najczęściej szczują nas psami. Naszego kolegę tak strasznie pogryzł pies, że teraz leży w szpitalu w Mińsku…

– Nie, nam nic nie jest, tylko drobne rany, damy radę. Mnie bardzo boli biodro, ale mogę chodzić, to najważniejsze. Może zmienicie mojemu koledze opatrunek? Ma bardzo spuchnięty i ropiejący kciuk, to po tym jak go wasi żołnierze skuli ostatnio…

– Dziękujemy, że przyszłyście. Nie martwcie się o nas. Wszystko będzie dobrze.